Na początku określmy sobie, czym jest youngtimer. Są dwa obozy mające odmienne zdanie. Jedni twierdzą, że youngtimerem są auta z lat ’60 i ’70 XX wieku, inni, że samochody mające co najmniej 20 lat. Ja skłaniam się do tego drugiego obozu i podzielę się z Wami moimi doświadczeniami z posiadania youngtimera.
Mój youngtimer i trochę historii
Jestem szczęśliwym właścicielem Jaguara S-Type 4.2 V8 z 2003 roku. Jak łatwo policzyć samochód ma 21 lat. Generalnie jestem fanem Jaguarów z lat ’90 XX wieku i połowy pierwszej dekady XXI wieku. Nieco wtajemniczeni wiedzą, że auta te są bardzo problematyczne i humorzaste. Sam tego doświadczyłem, ale mają w sobie coś wyjątkowego. Mają „duszę”.
S-Type został zaprezentowany podczas targów motoryzacyjnych w Brimangham w 1998 roku. Jest on wzorowany stylistycznie na modelu S-Type z lat 1963-1968, który bazował na modelu Mark II.
Jest to auto segmentu E, czyli tzw. wyższa średnia. W praktyce jest to luksusowa limuzyna typu executive car (z angielskiego „samochód dyrektorski”). Auto było produkowane w latach 1999-2007 w Coventry w Wielkiej Brytanii.
Nowy S-Type został zbudowany na płycie podłogowej koncernu Ford (który w tamtych czasach był właścicielem marki) o nazwie DEW. W 2002 roku auto przeszło modernizację przedniego zawieszenia co znacznie poprawiło jego trwałość oraz trakcję. W tym czasie przeprojektowano także całkowicie wnętrze, które w pierwszej serii było mocno kontrowersyjne i, moim zdaniem, szkaradne. Zmieniono także atrapę chłodnicy oraz inne drobiazgi. Auto zachowało jednak pierwotny charakter i język stylistyczny.
Mój egzemplarz z 2003 roku to już zmodernizowana wersja. Tzw. seria 2. Moim zdaniem jest to najlepsze wydanie tego modelu.
W 2004 roku przeprowadzono kolejną modyfikację i zmieniono design nadwozia. Całkowicie odmieniono tylną pokrywę bagażnika, tylne światła, zderzaki, maskę, która była wykonana z aluminium itd. Zmodyfikowano też trochę wnętrze, m.in samochód otrzymał inny wzór kierownicy, wskaźników oraz nowy styl przeszyć tapicerki. Moim zdaniem auto straciło swój specyficzny charakter, głównie za sprawą modyfikacji nadwozia i stało się bardziej „amerykańskie” pod względem designu.
Posiadany przeze mnie egzemplarz pochodzi ze Szwajcarii i miał jednego właściciela, aż do 2022 roku. Jak go kupowałem był też w wyjątkowo dobrym stanie, poza drobnostkami czysto kosmetycznymi. A to wbrew pozorom nie takie częste. Auta te mają bowiem olbrzymią tendencję do korozji progów, tylnych nadkoli i generalnie całej podłogi. Większość egzemplarzy jest dosłownie przegnita.
Dane techniczne
Mój egzemplarz wyposażony jest w wolnossący silnik 4.2 V8 o mocy fabrycznej 298 KM i 411 Nm momentu obrotowego, zespolony z 6 biegową automatyczną skrzynią biegów ZF 6HP 26. Całość napędza tylną oś. Prędkość maksymalna została przez producenta ograniczona do 250 km/h. Układ jezdny wyposażony jest w system CATS (Computer Active Technology Suspension), czyli zawieszenie aktywne sterowane komputerowo, które dostosowuje parametry pracy do aktualnie panujących warunków drogowych i preferencji kierowcy. Jest to też element wyposażenia, który bardzo często ulega awarii, a koszt jego naprawy jest iście horrendalny i często przewyższa wartość całego pojazdu.
Nadwozie pomalowane jest opcjonalnym lakierem w kolorze Aspen Green. Skórzana tapicerka zaś jest w kolorze Sand (piaskowym) a drewno to Maple Birdseye (klon z kolistymi wzorami). To dość unikatowa konfiguracja.
Jak spersonalizowałem swojego S-Type’a
Opisywany egzemplarz został poddany daleko idącej kosmetyce i drobnym modyfikacjom, które nadały mu specyficznego charakteru. Jednak wszystkie modyfikacje oparte są na oryginalnych częściach Jaguara. Dopieszczeniem auta zajmowało się warszawskie VCentrum, specjalizujące się w autach luksusowych. S-Type przeszedł gruntowną korektę lakieru wraz z dechromingiem listew zderzaków. Acz w każdej chwili można wrócić do chromowanych listew, gdyż zadbałem o to by mieć ich drugi komplet. Ponadto zamontowane zostały opcjonalne, aluminiowe obudowy lusterek, które pomalowane zostały na kolor piano black, by tworzyły spójną kompozycję z listwami drzwi – słupków B, które też są pomalowane w tym kolorze. Tu także pozostawiłem w zapasie oryginalne, plastikowe obudowy, które pomalowane są w kolorze nadwozia. Zamontowane zostały też przyciemnione reflektory z wersji R (oryginalne także pozostały w zapasie). Pozostawiłem charakterystyczne, 17″ felgi Kronos, dla czystego komfortu jazdy i wyposażyłem je w opony Michelin Primacy 3. Jako gadżeciarz, dodałem sporo nowoczesnych akcesoriów, jak kamery z przodu i z tyłu, rejestrator jazdy na przód i tył, czujniki ciśnienia w kołach, obsługę WiFi i Bluetooth, Head-up display, a także CarPlay i Android Auto. Nie chcąc bebeszyć oryginalnej stacji multimedialnej, dodatkowe ekrany znalazły swoje miejsce na desce rozdzielczej. W każdej chwili mogą też zostać zdemontowane, a auto przywrócone do oryginału.
Dalszym modyfikacjom poddana została podsufitka. Oryginalna, materiałowa, która zaczęła wisieć, zamieniona została na wykonaną ze skóry Parigi, w dokładnie takim samym kolorze jak akcenty wnętrza. Skórzane są także daszki przeciwsłoneczne, roleta otwieranego dachu oraz słupki A, B i C. Ponadto uchwyty podsufitki zostały pokryte skórą tak samo jak przednia konsola dachu.
Samochód standardowo był bardzo bogato wyposażony. M. in. w tylną roletę przeciwsłoneczną, opcjonalne audio Alpine, nawigację, ekran dotykowy w konsoli centralnej, co na 2003 rok było mega WOW, pokładowy telefon GSM, podgrzewane siedzenia, podgrzewaną przednią szybę, pompowane fotele, które są regulowane na wszelkie możliwe sposoby, oczywiście w pełni elektrycznie, otwierany, szklany dach, klimatyzację 2 strefową, automatyczny tempomat, radio z CD oraz zmieniarką na 6 płyt, elektrycznie regulowaną kolumnę kierownicy w 2 płaszczyznach, elektrycznie regulowane pedały, pamięć ustawień profilu kierowcy itd. itd.
Ponieważ jestem fanem przyciemnionych na max szyb, gdyż cenię sobie prywatność, nie chcąc zmieniać stylu termoizolacyjnych, zielonkawych szyb auta, nie poddałem ich przyciemnianiu folią, a zamontowałem dodatkowe, boczne rolety szyb tylnych drzwi. Dzięki temu, wraz z fabryczną roletą tylnej szyby, uzyskałem efekt odcięcia od zewnętrznego świata, taki sam jak przy maksymalnie przyciemnionych szybach, które mam w innym aucie.
Dodałem także skórzane poduszki na wszystkie zagłówki, które podnoszą bardzo komfort podróżowania, skórzane nakładki na pasy bezpieczeństwa oraz skórzane dywaniki i skórzaną wykładzinę bagażnika.
Ostatnią modyfikacją było zamontowanie oświetlenia LED w tym podświetlenia przedniej przestrzeni na nogi z możliwością wyboru koloru światła. Chciałem dodać pewien indywidualny akcent, ale bez prowadzenia żadnych nowych punktów świetlnych, także ograniczyłem się jedynie do zmiany żarówek.
W ten oto sposób całkowicie spersonalizowałem swojego Jaguara, ale tak, by wszelkie zmiany były w pełni odwracalne.
Dodam, że specjalnie pokazuje Wam jego zdjęcia, takie ot, po prostu, nie „pozowane”, by oddać jak wygląda on w codziennym życiu.
Auto przeszło też gruntowny serwis całego zawieszenia, wraz z kompleksową wymianą niemal wszystkich jego elementów i wymianę całego układu hamulcowego. Remapowane zostało także oprogramowanie i podniesiona została moc.
Czy luksusowy youngtimer to fajna rzecz?
A teraz odpowiedź na pytanie. Czy luksusowy youngtimer to fajna rzecz? Tak. Pod warunkiem, że będziemy mieć świadomość, iż będzie on nas kosztował istną furmankę pieniędzy. Kupując takie auto jak mój S-Type, z takim silnikiem, musimy się liczyć z tym, że koszt każdej naprawy będzie ogromny a spalanie… Realne, w mieście, przewyższa 20 litrów na 100 km. Jednakże frajda z poruszania się takim autem jest ogromna i warta poświęceń. Moje modyfikacje także mocno podniosły komfort jego użytkowania, gdyż mamy do dyspozycji nowoczesne technologie znane z nowych aut.
Warto także zwrócić uwagę na pewien aspekt, który akurat w Warszawie, w której mieszkam, ma duże znaczenie, czyli strefa czystego transportu. Jaguar jak na razie może do niej wjeżdżać, jednakże za kilka lat już nie będzie mógł. Dlatego planuję zarejestrować go jako zabytek, na „żółte blachy” by móc się nim swobodnie poruszać.
Podsumowując, youngtimer to świetna przygoda, jednakże pełna wyrzeczeń i poświęceń. Ale w ogólnym rozrachunku, jak dotrze się już do brzegu, jest tego warta.
Skomentuj